Podział na partie lewicowe i prawicowe przez bardzo długi okres pomagał odbiorcom, a więc obywatelom i wyborcom, na skuteczne rozróżnianie jednych i drugich. Prawda jest bowiem taka, że między konkretnymi koncepcjami gospodarczymi partii współczesnych nie ma już tak wielkich różnic – nawet te lewicowe czy socjalistyczne nie mogą postulować całkowitego izolacjonizmu czy gospodarki centralnie sterowanej.
W dzisiejszych czasach absolutnie niedopuszczalne byłoby nawoływanie do kompletnego odwrócenia się od tradycji neoliberalnej gospodarki wolnorynkowej i nawet bardzo skrajne partie mają przeważnie w swoich programach dość umiarkowane pomysły na zmiany typowo gospodarcze czy ekonomiczne. Oczywiście niekiedy w rządzie pojawia się większa chęć do upaństwawiania dużych firm i uprzywilejowanego traktowania spółek skarbu państwa względem prywatnych podmiotów. Wykorzystywanie wielkich firm i korporacji zarządzanych przez rząd do realizowania rzeczy, które nie leżą w bezpośrednich kompetencjach władzy wykonawczej, jest zupełnie zrozumiałe i naturalne – o ile zachowuje właściwe rozmiary.
Wśród innych grup polityków dominuje przekonanie, że państwo powinno posiadać w miarę możliwości jak najmniej własnych spółek i prywatni inwestorzy, jeśli tylko wyrażą chęć przejęcia jakiejś firmy czy rządowego obiektu – możliwe jest negocjowanie odpowiednich warunków. Inaczej patrzą też politycy na proces budowania budżetu w zależności od tego, czy ideologicznie bliżej jest im do lewicy lub prawicy. W pierwszym przypadku, przynajmniej teoretycznie, politycy bardziej socjalni powinni troszczyć się o zabezpieczenie w budżecie na kolejny rok w głównej mierze środków na finansowanie zadań typowo socjalnych.
Chodzi więc nie tylko o podniesienie zasiłków i środków celowych na wsparcie osób najbiedniejszych, ale także właściwe traktowanie edukacji czy służby zdrowia – a więc takie nimi zarządzanie, aby były całkowicie powszechne i gwarantowały ten sam wysoki poziom usług zarówno biednym jak i bogatym. W lewicowej ideologii najważniejsze jest bowiem przekonanie o tym, że bogaci nie powinni być w żaden sposób przez system faworyzowani, a wręcz przeciwnie – ci najbogatsi mają największe obowiązki względem całej społecznej wspólnoty.
Dowodem na takie myślenie jest chociażby przekonanie o słuszności etycznej wprowadzenia większych podatków dla najbogatszych i ich firm. Większość osób godzi się z takim sposobem myślenia o udziale obywateli w państwowości i łączy to zarówno współczesne partie prawicowe jak i lewicowe. Coraz powszechniejsze staje się, że to właśnie partie skrajnie prawicowe biorą na siebie ciężar głoszenia niekiedy populistycznych, ale skrajnie socjalnych haseł. W kwestiach typowo gospodarczych partie od lewicy do prawicy nie różnią się tak bardzo i debaty okołobudżetowe są o wiele mniej zacięte i emocjonujące, niż światopoglądowe debaty o iv vitro czy ustroju państwa. To jednak na wyrazistych i niekiedy demagogicznych hasłach typowo światopoglądowych zajść można najdalej i każda marginalna partia jest w stanie w ten sposób zbudować dzisiaj sobie chwilowo bardzo duże zaplecze.