Dla praktycznie każdego podmiotu i bytu politycznego celem samym w sobie jest dostanie się do władzy i jej jak najdłuższe sprawowanie. Nikogo więc już dzisiaj nie dziwi, że wiele partii politycznych, ale także organizacji apolitycznych i bardziej społecznych, zrzeszających ludzi zaangażowanych w krzewienie jakiejś idei albo promowanie konkretnej ustawy – stara się zawładnąć świadomością opinii publicznej. Dzisiaj podstawą do uwierzytelnienia się w oczach wyborców jest przede wszystkim obcowanie w mediach i funkcjonowanie na tej samej płaszczyźnie, co poważniejsze podmioty. Nawet jeśli goście z organizacji pozarządowych i fundacji oraz stowarzyszeń społecznych zapraszani są do debat dość rzadko w porównaniu z politykami wiodących partii, to jednak ich obecność w otwartym społeczeństwie powinna być przez media wyjątkowo mocno propagowana. Tym bardziej, że wiele z tych podmiotów i fundacji nie działa z pobudek typowo politycznych – oczywiście stosują one często polityczne modele funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Mają bowiem świadomość, że mimo swojego społecznego charakteru i poniekąd wolontariatu na rzecz dobra ogólnego, muszą odpowiednio poruszać się w rzeczywistości politycznej, albowiem polityka ma to do siebie, że chce rozmawiać i definiować się w swojej własnej przestrzeni.
Do dokonania potrzebnych zmian w ustawach czy ministerialnych rozporządzeniach, poza poparciem społecznym, potrzebne jest przede wszystkim zaangażowanie rządu i pojawienie się tzw. woli politycznej. Działanie na przestrzeni typowo politycznej jest więc poniekąd wymuszone charakterem relacji współczesnych społeczeństw oraz teorii konfliktów interesów społecznych. Różne grupy interesów mają różne potrzeby i oczekiwania względem rzeczywistości, a roszczenia każdej z tych grup są równie uprawnione, nie tylko ze względu na liczebność tych grup, ale ich zdolność do wpływania na ośrodki władzy. Lobbowanie za konkretnymi pomysłami i rozwiązaniami, których wprowadzenia w życie domaga się większa lub mniejsza grupka ludzi, jest przywilejem prawie każdego podmiotu w liberalnej demokracji. I w idealnych warunkach to nie znajomości, kontakty czy ewentualne łapówki decydują o tym, która koncepcja ostatecznie wygra, ale rozsądek polityków oraz siła argumentów tych wszystkich stron społecznych, które w dyskurs się zaangażowały lub zostały zaangażowane.
Nie każdemu działaniu w sferze społeczno-politycznej przyświeca więc chęć wystartowania w wyborach i późniejszego partycypowania w sprawowaniu władzy. Dla tych podmiotów, które zrzeszają się jednak celowo dla osiągnięcia konkretnych korzyści politycznych i możliwości wpływania na rzeczywistość, wszelkie kroki i działania podporządkowane są tylko i wyłączenie temu zadaniu. Wygłaszane w trenie poglądy polityków, kreowane w mediach wizje oraz promowane argumenty – wszystko to jest centralnie zarządzane i sprawnie przemyślane jako część długofalowej strategii. Dla organizmów, które długimi latami starają się zbudować swoją polityczną pozycję i tożsamość, ostateczne dostanie się po latach walki o głosy wyborców do parlamentu czy innych struktur władzy – wcale nie zawsze kończy się sukcesem. Zderzenie z realiami funkcjonowania w ramach systemu liberalnej demokracji i jej organów jest dla niektórych oddolnych struktur zbyt trudne, męczące, lub nie tak atrakcyjne.